Misjonarze w Afryce

 
0

Gosia Duda, Warszawa

„Kiedy miałam w rękach ankietę misyjną, zdałam sobie sprawę, że po ludzku nic nie stoi na przeszkodzie, żebym pojechała na misje. Zaznaczyłam swoją gotowość mówiąc Bogu, że jeśli On mnie tam chcę, to ja nie mówię „nie”.

Dla mnie ta decyzja to krok zaufania Bogu, wyjście ze swojej strefy komfortu, doświadczenie, na które nie jestem w stanie się do końca przygotować, więc mogę jedynie zdać się na Niego. I to chyba najbardziej mnie pociąga.”

Darek Krawczyński, Chełm

„Przed kilkoma laty poznałem świeckiego misjonarza Bohusa Zivcaka ze Słowacji. Gdy opowiadał o swoim pobycie ewangelizacyjnym w Kenii to Duch Boży poruszył moje serce. Zapragnąłem, aby stać się narzędziem w rękach Pana nie tylko w Polsce, ale też dla innych narodów.

Czułem że z roku na rok Pan przygotowuje mnie i zaprasza do coraz większej ufności w Jego opatrzność. Dziś przyszedł ten czas że jestem gotów zostawić dom z ogrodem, wygodne łóżko i pracę, wygodny samochód i ulubiony motocykl oraz lokalną Wspólnotę, w której mam przyjaciół, aby służyć drugiemu człowiekowi w autorytecie Jezusa Zmartwychwstałego w odległej Tanzanii. 

Boży impuls był przed siedmiu laty i decyzja musiała powoli dojrzewać. Dziś mogę odpowiedzieć Oto jestem…”

Gosia Czekaj, Kraków

„W liceum zapragnęłam jechać do Sudanu budować studnie. Wydawało mi się wtedy, że jest nierealne.

Mimo to pragnienie gdzieś głęboko w sercu pozostało. Skończyłam studia i zaczęłam pracę. W Roku Świętym Miłosierdzia Bożego zaczęłam mocno zastanawiać się nad życiem: co w nim chcę robić?

Kiedy o tym rozmyślałam, przychodziła myśl, aby wyjechać na misje. Otrzymałam wtedy również słowo z Psalmu 66. Odebrałam to jako zachętę do wyjazdu, aby Imię Pana Jezusa było znane i uwielbiane wszędzie, w każdym kraju.

Podjęłam decyzję: najpierw, że jadę, potem – że do Afryki. Podjęłam ją nie bez obaw, stała się jednak dla mnie źródłem radości. Czuję pokój w sercu i jestem wdzięczna, że mogę wziąć udział w tym dziele Galilei!”

Kinga Czarkowska, Warszawa

„Bo Bóg zaprosił mnie tam bardzo osobiście… A mianowicie…rok temu, zanim pojawiła się możliwość wyjazdu na misje, powiedziałam Jemu, że mogę ofiarować rok z mojego życia.

On potraktował moje słowa serio. W ankiecie zaznaczyłam większość krajów, lecz nie było wśród nich Tanzanii. A Bóg się o mnie upomniał pytając mnie przez drugiego człowieka ,,A właściwie dlaczego nie do Tanzanii?”

No właśnie, dlaczego by nie. Bo choroby, bo daleko od domu, bo jak ja sobie tam poradzę. Zdałam sobie sprawę, że Bóg nie pyta mnie jak ja sobie poradzę, tylko czy chce i czy mam otwarte serce.

Moja odpowiedź była: „tak chce”. I nie wiem co tam będzie. Jedyne czego jestem pewna to tego, że Bóg się o wszystko zatroszczy, że On ma plan na ten czas.”